3 listopada w sobotę punktualnie o godzinie 7:30 obok Rossmana spotkali się najlepsi z najlepszych, najdzielniejsi z najdzielniejszych aby pojechać z pielgrzymką rowerową do miejscowości Widzów.
Parafia Nawiedzenia Marii Panny. Lubimy tam jeździć bo jest to miejsce niezwykłe gdzie mieszkają niezwykle dobrzy ludzie. Historia widzowskiego kościoła oraz tutejszej parafii nierozerwalnie wiąże się z jej dawnymi właścicielami lubomierskimi a także z istnieniem stadniny koni w Widzowie. Budowę kościoła zawdzięczamy wyścigowym zamiłowaniom braci Lubomirskich. W 1897 folwark kupili Lubomirscy w celu ulokowania tam stadniny koni wyścigowych. Stajnia braci Stanisława, Stefana i Władysława była wówczas jedną z najnowocześniejszych w Europie. Od 1896r do wybuchu pierwszej wojny światowej konie Lubomirskich wiele razy zwyciężały na torach polskich, rosyjskich, austro-węgierskich, zdobywając sporą sumę wygranych. Dzięki licznym sukcesom< koni
a szczególnie dzięki zwycięstwu Intryganta w Derbach austriackich książe Stefan Lubomirski wybudował w 1910r kościół w Widzowie. Teraz już chyba wszystko jasne dlaczego właściwie tam do Widzowa jeździmy ścigając się z czasem, wiatrem, oszalałymi kierowcami samochodów, kolką w boku i własnymi słabościami. Pogoda również nas nie rozpieszczała, ale przecież było nie najgorzej. Na miejscu widzowski żurek. Nie oceniony Marek dał jak zwykle popis swojego kulinarnego kunsztu. Po takim jedzeniu można zdobywać bieguny i odkrywać obce planety. Kto nie wierzy powinien z nami tam pojechać. Pielgrzymka rowerowa do Widzowa była symbolicznym zakończeniem sezonu rowerowego choć jesteśmy pewni, że niejednokrotnie będziemy spotykać się na trasie z uczestnikami naszych niedzielnych rajdów po Jurze. Dopóki nie spadnie śnieg zachęcamy do pedałowania. Może w tym roku ktoś z władz miasta zechce zauważyć, że ścieżki rowerowe też powinny być czyszczone ze śniegu. Na to liczymy. Podsumujmy zatem jaki był tegoroczny sezon rowerowy. Uważamy, że niezwykle udany. Choć innych obowiązków nie brakowało udało nam się zorganizować wiele niedzielnych eskapad po Jurze, przy pięknej pogodzie w towarzystwie świetnych i dzielnych ludzi. Cieszy nas bardzo, że udało nam się oderwać ich od telewizorów i wygodnych foteli by podziwiać piękno jurajskich klimatów. A więc okolicy w której przecież mieszkają, która jest obok nas. A jeździli z nami wszyscy: dzieci, emeryci, dzielne panie, pracownicy przedsiębiorstw z całego miasta. I to jest piękne i to jest nas wszystkich największy sukces. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej. Do zobaczenia na trasie.
Z.Wójcik i Z. Mizera
{jcomments on}